Pan Benjamin w specjalnie wygłuszonym pokoju o grubych ścianach i podwójnych drzwiach codziennie po kilka godzin cierpliwie odsłuchuje nagrania z płyt CD, mikrokaset i dyktafonów cyfrowych. Coraz więcej osób nagrywa rozmowy, aby mieć dowód w sprawie sądowej. Robią to zazwyczaj osoby poszkodowane, trochę rzadziej świadkowie przestępstw i wykroczeń.
- Jest to bardzo żmudna, monotonna praca. Komputer przeprowadza tylko odszumianie, a resztę spisuję ja. Po kilku godzinach kilkunastokrotnego przesłuchiwania rozmowy słowo po słowie zazwyczaj z materiału do przerobienia ubywa mi około minuty, maksymalnie dwóch. Najdłuższa rozmowa, jaką spisywałem, miała dwie godziny – mówi pan Benjamin.
W tej pracy trzeba robić przerwy, by nie dopuścić do tzw. „przesłuchu”, który występuje przy znacznym zmęczeniu narządu słuchu i do fałszywych skojarzeń. Trzeba też utrzymywać dystans emocjonalny do tego, co się słyszy tak, by adekwatnie rozpoznawać emocje w głowie nagranych osób, a także dla własnej higieny psychicznej.
- Słucham płaczu, krzyku, kłótni, dźwięków molestowania dzieci, przekleństw, odgłosów znęcania się nad ludźmi i zwierzętami. Na szczęście często zdarzają się też zwykłe rozmowy – mówi.
Nasz rozmówca jest anglistą z wykształcenia, a 10 lat temu zdał badania słuchowe z bardzo dobrym wynikiem.
- W tej pracy trzeba mieć świetne predyspozycje słuchowe i odporność na stres powodowany monotonią. Ale to nie jest tak, że muzycy sprawdziliby się w tym fachu. Trzeba być wyczulonym konkretnie na dźwięk mowy – tłumaczy.
W nagranej rozmowie wszystko jest ważne: ilość osób biorących w niej udział, tło akustyczne zdradzające miejsce, gdzie odbyło się spotkanie, gwara, przejęzyczenia, przejawy emocji, obcy język, błędy językowe itd.
- Tu nie ma szybkich efektów pracy. Tym bardziej cieszy mnie nowy sprzęt, na którym pracuje mi się sprawniej – mówi pan Benjamin.