Obecnie wrocławska Platforma Obywatelska, to w istocie drugi polityczny garnitur. Mniej lub bardziej błyszczące gwiazdy nie dzielą się swym blaskiem z naszym miastem. Zdrojewski, Schetyna, Protasiewicz, Misiak – te nazwiska wiele znaczą, ale obecnie nie we Wrocławiu. Po raz kolejny jednak nadchodzi odsiecz – jedynką na listach PO do Sejmu będzie Bogdan Zdrojewski - człowiek, którego zna każdy wrocławianin, zna go również większość Dolnoślązaków.
- We Wrocławiu liczą się tylko dwa nazwiska – Zdrojewski i Dutkiewicz – mówi Marzena Cichosz, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Obaj są rozpoznawalni i kojarzeni pozytywnie. Dutkiewicz do Sejmu nie startuje, więc Zdrojewski jest w tym momencie niekwestionowanym liderem, który zgarnie najwięcej głosów.
Co z tym mistycznym dobrem?
Bogdan Zdrojewski w zbieraniu rekordowej liczby głosów ma doświadczenie. Podczas wyborów w 2007 roku wśród głosujących na Platformę, aż 70 procent poparło tylko i wyłącznie byłego prezydenta Wrocławia. Niektórzy analitycy sceny politycznej zastanawiają się nad jego fenomenem, ale w istocie nie ma tu jakiejś bardzo skomplikowanej filozofii. Może zabrzmieć, to na pierwszy rzut ucha dość... mistycznie? - ale fenomen Zdrojewskiego polega na tym, że jest... dobry. Nie jest oczywiście Matką Teresą czy Dalajlamą – nie w tym sensie, że czyni dobro. W polityce bycie dobrym oznacza, że ani razu nie było się postrzeganym jako... zły.
- Oczywiście polityka to bagno, które wciąga i łatwo brudzi, ale ludzie intuicyjnie wyczuwają pewien standard polityka i mimo prób uwikłania go w różnego rodzaju intrygi, są w stanie wyrobić sobie pogląd – mówi Katarzyna Ewa Nowak, psycholog społeczny i politolog Polskiej Akademii Nauk.
Taką ostatnią próbę Zdrojewski przeszedł wręcz rewelacyjnie. Podczas zeszłorocznych wyborów samorządowych wrocławscy platformersi bardzo chcieli dokuczyć Rafałowi Dutkiewiczowi. Wyciągali nazwiska byłych pisowców z jego list, oskarżali o niegospodarność – większość wrocławskiego środowiska optowała za twardym kursem wobec prezydenta. Bogdan Zdrojewski, owszem, podczas konwencji samorządowej Sławomira Piechoty, atakował Dutkiewicza i mówił o jego oderwaniu od rzeczywistości, ale później napisał... list do wyborców. Bardzo grzeczny i stonowany list, według niektórych wrocławskich polityków jeżeli nie pochwalny to przynajmniej mocno nostalgiczny.
- Nie będę w rozgrywki wciągał mieszkańców, oni mają prawo poznać rzetelną i fachową opinię – tłumaczył później Zdrojewski.
Wyrachowanie? Mądrość? A może jednak ta mistyczna dobroć? Cokolwiek to było – Dutkiewicz wygrał, a Zdrojewski znów poszybował kilka centymetrów ponad politycznym bagnem.
Żółty sztormiak
- Jego największą siłą jest właśnie występowanie ponad podziałami – mówi Marzena Cichosz. - On nie wpisuje się w żadne polityczne awantury. Nie generuje konfliktów, nie wikła w afery, nie jest kojarzony z żadnymi złymi działaniami Platformy Obywatelskiej. Przez wrocławian, ale też ludzi z całego Dolnego Śląska, jest postrzegany jako dobry gospodarz, dobry prezydent.
No proszę... znów ta dobroć. Ale rzeczywiście coś w tym jest – kilka lat temu wrocławscy dziennikarze telewizji TVN 24 przygotowywali materiał o politykach z Wrocławia. Wśród wielu pytań jakie zadano mieszkańcom padło też takie: jaki obraz Bogdana Zdrojewskiego masz przed oczami? Niemal wszyscy odpowiedzieli - w żółtym sztormiaku, nocą, na wałach, podczas powodzi w 1997 roku, gdy ratował miasto... Trzeba coś dodawać? No może to, że od czasów tego sztormiaka minęło już ponad 13 lat, a ludzie nadal go takim pamiętają. Oto cały fenomen.
Wszyscy ludzie Zdrojewskiego
- Zdrojewski jest cenny również dlatego, że ciągnie za sobą nie tylko elektorat Platformy – mówi Marzena Cichosz. - On ma swój własny elektorat – ludzi, którzy nigdy by nie zagłosowali na PO, ale na pana Bogdana – owszem, i to z entuzjazmem.
Osobisty wkład "pana Bogdana", to przede wszystkim ludzie, którzy go pamiętają z lat 90-tych z Wrocławia. To ludzie, którzy są albo niezdecydowani w wyborze swoich preferencji politycznych lub którzy na polityce się nie znają. Ale to nie wszystko – obecny minister kultury przyciąga też elektorat innych partii – PiSu, SLD a nawet PSLu. Nie jest ich może zbyt wielu – ale to głównie ci, którzy są rozczarowani swoimi liderami.
- Co jakiś czas zdarzają się tacy politycy, którzy jakoś tak jaśnieją swoim blaskiem – mówi Katarzyna Ewa Nowak. - Przez dłuższy czas taki był Aleksander Kwaśniewski. Mimo swojej PRL-owskiej przeszłości, potrafił zjednywać sobie ludzi, rządzić dwie kadencję i nawet "nadużywanie" obrócić na swoją korzyść. Oczywiście nie ma porównania między Zdrojewskim a Kwaśniewskim, można mówić jednak o jakimś procesie w całej tej politycznej gęstwinie.
Hmmm... No to jak taki dobry i jaśniejący ten Zdrojewski, to może go od razu na prezydenta Polski wysunąć?
- Raczej nie – twierdzi Marzena Cichosz. Zdrojewski jest liderem u nas – we Wrocławiu czy szerzej - na Dolnym Śląsku. Nie znają go w Ostrołęce, Bydgoszczy, Łomży itp. W wyborach prezydenckich by przepadł. To już bardziej Dutkiewicz by się nadawał. Jest bardziej znany w Polsce, ma dobre public relation. Zdrojewski to duży format, wielka siła – ale lokalnie.
Dopalacz
Jeżeli możemy uzyskać dużo, to uzyskajmy jeszcze więcej – ta maksyma obowiązuje również w polityce i prawdopodobnie będziemy z nią mieli do czynienia podczas tych wyborów. Platforma podłącza do swojego wózka rakietę, ale z... dopalaczem. Dlaczego nie wykorzystać drugiego nazwiska, które brzmi tak samo dobrze? Barbara Zdrojewska – najprawdopodobniej będzie startowała do Senatu. Będzie to też okazja, żeby sprawdzić, czy i ona ma potencjał – wynikający nie tylko z noszenia takiego samego nazwiska jak jej mąż.
- PO liczy na spotęgowanie magii nazwiska – tłumaczy Marzena Cichosz. - Dotyczy to głównie małych i słabych partii, takich jak przed laty np. Samoobrona, gdzie na listach widniały całe klany o tym samym nazwisku. Duże partie też z tego korzystają – w zasadzie z różnym skutkiem.
Dzięki temu zabiegowi będzie można ocenić potencjał Barbary Zdrojewskiej. A nie jest on już teraz taki wątpliwy. Średnio zbiera około 20 procent ze swojego okręgu wśród wyborców głosujących na PO.
Zapowiada się więc podczas najbliższych wyborów całkiem ciekawie – a jeżeli nawet nie, to przynajmniej swojsko i rodzinnie.