Zgodnie z planem zasadniczych przedsięwzięć szkoleniowych Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu na rok 2011, na bazie Ośrodka Szkolno – Treningowego Nurków Wojsk Lądowych, grupa czternastu nurków z jedno-stek inżynieryjnych WL wzięła udział w „Kursie doskonalącym nurków w zakresie techniki nurkowania pod lodem”.
Godzina 11.20
Kierownik nurkowania, opierając się na wskazaniach sygnalisty, pokazuje szkolonym, oraz ekipie zabezpieczającej prawdopodobny obszar, na którym doszło do utraty łączności z nurkami. Nie ma czasu na szukanie winnych. W tej chwili liczy się tylko jedno – pod lodem, bez liny sygnałowej zostali nurkowie. Zaistniała sytuacja jest wręcz nieprawdopodobna: nurkowie są na stałe zespoleni z liną asekuracyjną, lina jest sprawdzona, nurkowie mają kompasy i doskonale znają batymetrię zbiornika. Przejrzystość wody przekracza 5 metrów, a jednak przez 3 minuty nie wracają do przerębli – nie wiadomo dlaczego.
Nurek na powierzchnię lodu powinien wrócić w tym samym miejscu gdzie rozpoczął nurkowanie. Umożliwia mu to, w zależności od rodzaju wykorzystanego sprzętu: wiązka zasilająca lub lina asekuracyjna, okręgi wykonane na powierzchni lodu, umiejętność posługiwania się kompasem, praca kołowrotkiem oraz inne umiejętności, których wykorzystanie doskonalono w czasie kursu. Jednak samoratownictwo jest ostatecznością. Zanim nurek rozpocznie procedurę samoratowania musi być pewien, że wszystkie metody ratowania i odnajdywania nurka z powierzchni lodu zostały wykorzystane. W takich sytuacjach liczy się już tylko wiedza, praktyka i opanowanie.
Godzina 11.25
Kursanci rozstawieni na wskazanym przez kierownika nurkowania obszarze, nasłuchują odgłosów stukania nożami zagubionych nurków o lód. Jednocześnie pod taflę lodu wsuwa się para nurków asekuracyjnych na linie o długości dwukrotnie dłuższej od liny sygnalizacyjnej pierwszej pary. Ratownicy są doświadczeni. Wiedzą że liczy się czas. Wiedzą też, że u góry trwa akcja ratownicza z powierzchni. Muszą działać szybko i bez kontaktu z lodem. Ewentualne szorowanie zaworami o lód mogłoby rozproszyć nasłuchujących na powierzchni kolegów.
Godzina 11.28
Po kilku minutach jeden ze szkolonych unosi rękę, sygnalizuje
„JEST NUREK!” i wskazuje miejsce w którym wyraźnie słychać stukanie. Kursanci, na komendę kierownika nurkowania, rozpoczynają wykonywanie otworu w lodzie
o wymiarach umożliwiających wydobycie nurków. W tej samej chwili sygnalista informuje kierownika, o sygnale od nurków asekuracyjnych o odnalezieniu poszukiwanych. Kierownik nurkowania wie, że wyciągać nurków można dopiero po drugim sygnale, kiedy poszukiwani są pewnie połączeni z ratownikami. Kolejny sygnał zostaje odebrany po 15 sekundach, a po kolejnych 15 cała czwórka wynurza się w głównej przerębli. Po niespełna 10 minutach akcja zostaje zakończona powodzeniem.
Ta wielokrotnie ćwiczona procedura daje możliwość skutecznego ratowania nurków w sytuacjach zagubienia pod lodem. Jednak poza wiedzą, zgraniem zespołu i znajomością procedur bardzo ważną rolę odgrywa sprzęt. 10 minut dla ratowanego to wieczność. W wyniku jednej z najczęstszych awarii sprzętu pod lodem – zamarznięcia automatu oddechowego – źle przygotowany nurek może być pozbawiony czynnika oddechowego nawet w minutę. Nurek wykonujący zadania pod lodem musi mieć świadomość, że ma dwa niezależne źródła zasilania w czynnik oddechowy oraz dwa automaty oddechowe spełniające wymagania dotyczące pracy w niskich temperaturach. Obecnie wymagania te spełnia sprzęt „NURPAK 03” oraz sprzęt przewodowy DP1. Główny, wynikający z nazwy kursu, cel został osiągnięty. Kurs z wynikiem pozytywnym ukończyli wszyscy uczestnicy.