Zamiast świeżego powietrza podczas spacerów, mieszkańcy, którzy wybierają się na przechadzki, muszą wdychać swąd spalenizny. Wszystko przez podpalenia traw na wałach.
Ostatnio takie zdarzenia miały miejsce na ul. Celtyckiej, gdzie patrol podjął interwencję w związku z palącymi się trawami na wale rzeki przy ogródkach działkowych. Ogniem objęty był obszar około 300 m. Wezwano straż pożarną, która ugasiła ogień. Podobne przypadki miały również miejsce na Karłowicach.
Wiosna jest specyficznym czasem, gdy strażacy mają ręce pełne roboty. Ani prawo ani akcje informacyjne ani nawet zwykła logika nie jest w stanie oduczyć ludzi wypalania traw. Ustawa o ochronie przyrody wyraźnie stanowi: „Kto: (...) wypala łąki, pastwiska, nieużytki, rowy, pasy przydrożne, szlaki kolejowe, trzcinowiska lub szuwary – podlega karze aresztu albo grzywny”. Trudno jednak złapać kogoś za rękę.
- Z nadejściem wiosny zaczynają się wezwania w sprawie podpaleń traw – powiedział kpt. Remigiusz Adamańczyk, rzecznik prasowy komendanta miejskiego PSP we Wrocławiu. - Najczęściej dotyczą one właśnie wałów, nasypów kolejowych i nieużytków. Są powodowane przez człowieka i zaczynają się od zapałki, zapalniczki lub kawałka podpalonego papieru. Niebezpieczeństwo takich wypaleń polega na tym, że ogień bardzo łatwo się rozprzestrzenia. Dodatkowo są one najczęściej w miejscach, gdzie strażacy mają utrudniony lub nawet uniemożliwiony dojazd. Dlatego też funkcjonariusze muszą brać sprzęt na plecy, najczęściej tłumice i iść w miejsce pożaru. A to wszystko kosztuje cenny czas. Jeśli dodamy do tego wiatr i gryzący dym, sytuacja robi się naprawdę nieprzyjemna. Poza tym apeluję, by ludzie wypalający trawy pomyśleli, że może zdarzyć się sytuacja, kiedy nie będziemy mogli odpowiedzieć natychmiast – mamy niestety ograniczoną ilość ludzi i sprzętu.
Co grozi piromanom? - Jeśli strażnicy miejscy zauważą podpalaczy, oczywiście interweniują, a następnie przekazujemy ich policji - mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik prasowy wrocławskiej straży miejskiej.
- Najczęściej w ten specyficzny sposób bawią się osoby niepełnoletnie - poinformował Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy KWP we Wrocławiu. - Takie sprawy trafiają do sądu rodzinnego, który ma cały wachlarz środków, jakie może zastosować. Wszystko zależy od tego czy mamy do czynienia z pierwszym nazwijmy to wybrykiem młodych ludzi czy też byli już notowani.