Obie start w zawodzie modelki zawdzięczają bardziej przypadkowi i zbiegowi okoliczności niż świadomemu dążeniu do celu.
- Pewnego dnia, gdy jadłam lody z koleżanką w jednym z centrów handlowych we Wrocławiu, podeszła do mnie pewna kobieta i zaproponowała pracę w agencji modelek. Miałam wtedy około 17 lat i wydało mi się to niezwykle śmieszne... „Ja modelka? Przecież one są chude jak patyk i głupie jak but”, pomyślałam wtedy (śmiech) – mówi Aleksandra Kisielewicz - Ale ta sama kobieta zaczepiła mnie znów rok później, znowu zupełnym przypadkiem, w trakcie moich zakupów z mamą w innym centrum handlowym. Pomyślałam: "dlaczego nie? nic nie tracę, a o takim zaproszeniu marzą wszystkie moje sąsiadki. Może to przeznaczenie” (śmiech).
Agnieszka Beutel została zauważona w jednym z wrocławskich klubów, na imprezie. Na początku była niezainteresowana propozycją, ale za namową bliskiej osoby postanowiła spróbować. Teraz mieszka i pracuje w Dubaju.
- Moja przygoda z modelingiem zaczęła się na studiach, więc pracowałam wtedy, gdy miałam czas i oferty z agencji, która mnie zatrudniła, jednak ograniczało się to jedynie do prac w Polsce i ewentualnie do kilkudniowych zleceń za granica. Nie mogłam sobie pozwolić na żadne kilkumiesięczne kontrakty z zagranicznymi agencjami. Gdy skończyłam studia, coś mnie tknęło, żeby spróbować choćby tylko dla zasmakowania, jak to jest. Byłam w pełni świadoma tego, że żadnej większej kariery z tego nie będzie, a raczej nowe doświadczenie i przygoda. Wyjechałam na dwa miesiące do Mediolanu, potem spędziłam miesiąc w Istambule. Ostatnim „przystankiem” był Dubaj, gdzie zamieszkałam – opowiada.
Zapytane o cechy charakteru przydatne w zawodzie modelki, odpowiadają podobnie. Wymieniają pewność siebie, o którą niełatwo, gdy jest się ciągle surowo ocenianym, ograniczoną ufność wobec osób, agencji i sytuacji, skromność, otwartość na poznawanie mnóstwa nowych ludzi, elastyczność i umiejętność szybkiej adaptacji, duży dystans do siebie i opinii innych.
- Na pewno ważna jest samoorganizacja. Ta praca to nawet po 10 castingów dziennie, a na każdym kilkaset dziewczyn z "konkurencji". To typowy obrazek z najlepszych Fashion Week w Paryżu czy Mediolanie. Trzeba na wszystkie zdążyć, na wszystkich czekać minimum godzinę i na każdym wyglądać idealnie. Podstawą jest też angielski i umiejętność radzenia sobie ze stresem w kryzysowych sytuacjach: na lotniskach, w pociągach, przy znajdowaniu adresów, których nie ma na mapie – mówi Ola, która zaczęła pracować we Wrocławiu, a nieco później w Paryżu, Seulu i Tokio. Teraz jej głównym miastem pracy jest Berlin.
Zgodnie przyznają, że praca modelki jest niestandardowa i trudno w niej o rutynę. Umożliwia poznanie wielu ludzi i sporego kawałka świata, ale ma też swoje wady. Trzeba być czujnym. Łatwo popaść w samo zachwyt albo przeciwnie – w kompleksy.
- Na pewno trzeba mieć pojęcie z kim się pracuje i być pewnym, że są to ludzie godni zaufania. Każda modelka ma tzw. „macierzystą agencję”, która organizuje jej pracę w kraju i wysyła ją na zagraniczne kontrakty . Zanim wybierze się agencję, warto zrobić na jej temat mały wywiad. Jeśli jest to sprawdzona i szanująca się agencja, to zadba, by wszystko inne też było w porządku – mówi Agnieszka.
- Nie wolno ugiąć się psychicznie pod wpływem częstej krytyki i mimo ciągłej zmiany otoczenia starać się nadal pozostawać sobą. Nie warto tracić kontaktu z rodziną i znajomymi, którzy czekają w kraju. Trzeba też uważać na facetów ze złotymi kartami kredytowymi i niepilnowane drinki, w których po powrocie z parkietu może być już cos więcej niż tylko szampan. Brzmi banalnie, jak z filmu, ale niestety to prawda – dodaje Ola.
Obie są w stałych, szczęśliwych związkach. Ola jest mężatką, a Agnieszka od dwóch lat związana jest z mężczyzną, którego poznała w Dubaju. Mówią, że modelki mimo rywalizacji potrafią przyjaźnić się ze sobą. Dużo więcej zazdrości odczuwają ze strony innych kobiet.
- Trzeba naprawdę dużo starań, by ludzie widzieli w nas coś więcej niż ładne oczy – przyznaje Agnieszka.