Przypomnijmy. Do zabójstwa doszło 16 marca pod drzwiami jednej z posesji w Michałowie. Kuratorka Paulina Ozga została zaalarmowana przez telefon, że w domu odbywa się libacja i 4-letnie dziecko może przebywać bez opieki. Kobieta przyjechała na miejsce samochodem. Przed drzwiami domu została uderzona metalowym prętem w głowę. Później morderca przeciągnął półżywą kobietę do komórki oddalonej o jakieś 10 metrów dalej i tam wielokrotnie uderzył w głowę. Paulina zmarła po kilku godzinach w szpitali.
- Pamiętam jak dziś pogodę. Padał śnieg z deszczem. Zanim przyjechała ekipa dochodzeniowa sporo śladów zostało rozmytych. Sprawca miał naprawdę dużo szczęścia. Osobiście zależy mi, aby tę sprawę jak najszybciej rozwiązać – tłumaczy Marek Rogowski, zastępca prokuratora rejonowego w Środzie Śląskiej.
Zero śladów biologicznych
Kuratorka często odwiedzała rodzinę w Michałowie. Pomagała niepełnosprawnej córce Wiktorów, która samotnie wychowuje syna Kacpra.
- Wcześniej telefonicznie uprzedzała o swojej wizycie. We wtorek nie mieliśmy od niej żadnego telefonu, nie wiedzieliśmy, że przyjedzie. O jej śmierci dowiedziałem się od policji, która zapukała do nas wieczorem – przekonywał kilka dni po zabójstwie Krzysztof Wiktor, właściciel posesji.
Aby znaleźć mordercę wytypowano czterech mieszkańców. Zabezpieczono ich ubrania, które wysłano na specjalistyczne badania do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.
- Spodnie i kurtki zabrano czterem osobom. Rzeczy wróciły do nich po kilku miesiącach – opowiadał nam rok temu Mikołaj Cidyło, sołtys Michałowa.
Zdaniem biegłych sądowych, w trudnych sprawach kluczową rolę pełnią znalezione na miejscu zabójstwa ślady biologiczne np. włosy, ślina, krew, skrawki materiału, a nawet rzęsy. Laboratoria kryminalistyczne dysponują nowoczesnym sprzętem, którego zaletą jest molekularna dokładność.
Zabójca nadal na wolności
Kilka dni po zbrodni do Michałowa ściągnięto prawię setkę policjantów z Wrocławia, którzy przeczesali wszystkie skwery i zakamarki. Na polecenie prokuratury straż wypompowała nawet wodę ze stawu. O tym jak przebiega śledztwo i czy po roku posunęło się naprzód nadal milczy wrocławska prokuratura.
- Śledztwo jest prowadzone i do chwili jego zakończenia nie mogę mówić o szczegółach – informuje Małgorzata Klaus, rzeczniczka wrocławskiej prokuratury.
Śledztwo w toku
Zdaniem prokuratorów i biegłych sądowych sprawa jest wyjątkowo trudna. W dniu morderstwa padał deszcz, który rozmył wiele śladów. Za płotem znaleziono metalowy pręt, to nim dokonano zabójstwa. Tego typu ślady są często ostatnią deską ratunku.
- Kilka lat temu we Wrocławiu schwytano mordercę, który przed zabójstwem związał swoją ofiarę. Silnie krępując pozostawił na sznurze swój naskórek. Dzięki temu udało się ustalić sprawcę – mówi prof. Tadeusz Dobosz, kierownik Zakładu Technik Molekularnych we Wrocławiu.
Ślady i mikroślady zbierają na miejscu zbrodni technicy kryminalistyki. Spece są szkoleni w odnajdowaniu najdrobniejszych przedmiotów np. rzęs, kropelek po kichnięciu czy podejrzanych pyłków, które mogą okazać się narkotykami. Ślady pobiera się również z ciał ofiar. W laboratorium ustalenia się grupy krwi, czy wyodrębnia DNA.