12 spotkań bez porażki wywindowały Śląsk na 6. miejsce w tabeli ze stratą tylko czterech punktów do drugiej Jagiellonii Białystok. Kibice, którzy przed startem rundy wiosennej bali się nawet, że ich zespół będzie walczył o uniknięcie degradacji, teraz coraz śmielej mówią o europejskich pucharach.
Ostrożniej podchodzą do tego zawodnicy. Sebastian Mila na oficjalnej stronie klubu mówi: - Teraz jesteśmy w dobrej dyspozycji i nieźle stoimy w tabeli. Nie zapominajmy jednak, że to był dla nas bardzo trudny sezon, szczególnie na początku. Atakowano nas bez pardonu i wróżono ciężką walkę o uniknięcie degradacji. Nie wierzono w nas, dlatego teraz nie widzę sensu w składaniu jakichkolwiek deklaracji na temat awansu do europejskich pucharów. Dla nas obecnie liczy się zdobywanie punktów z meczu na mecz. A na koniec sezonu zobaczymy, co nam to przyniesie.
Trudno zgadnąć czy to asekuracja, czy też realne ocena sytuacji. Z pewnością czuć w wypowiedzi pomocnika Śląska żal za krytykę, która spadła na zespół, gdy grał słabo i wylądował niemal na dnie ligowej `tabeli.
Osłabienie tylko... teoretyczne
Mecz z Lechem będzie sprawdzianem realnej siły podopiecznych Oresta Lenczyka. Nie można oczywiście deprecjonować zwycięstw z Legią Warszawa czy Lechią Gdańsk, jednak dobry rezultat w Poznaniu potwierdziłby pucharowe aspiracje wrocławian. Mógłby być ponadto dla samych zawodników potwierdzeniem, że stać ich już w tym roku na miejsce w ścisłej czołówce.
Jedno jest pewne. Zwycięstwo, a nawet remis w Poznaniu, da Śląskowi dobrą pozycję wyjściową przed decydującą fazą rozgrywek. Zwłaszcza że w ostatnich dziesięciu kolejkach, wrocławianie aż sześć zagrają na własnym obiekcie, w tym trzy pod rząd po spotkaniu z Kolejorzem.
Nie będzie to jednak łatwe zadanie. Klasę rywala docenia również Sebastian Mila. - W końcu to aktualny mistrz Polski, dla którego mecz ze Śląskiem jest istotny przede wszystkim dlatego, że dzięki wygranej może doskoczyć do czołówki i wciąż zachować realną szansę na obronę tytułu. Lechici z pewnością zdają sobie sprawę, że potknięcie w piątkowym meczu nieco skomplikuje ich sytuację w tabeli. I jeszcze jedno – w tym sezonie już wiele drużyn z Europy dość boleśnie przekonało się, jak mocny jest Lech przed własną publicznością. Braga, Manchester City, Juventus – te i inne zespoły poległy przy Bułgarskiej, i to bardzo wyraźnie. Lech u siebie nie przegrywa, rzadko remisuje i bez wątpienia jest to bardzo groźna drużyna.
Śląsk nie stoi jednak na straconej pozycji. I nie zmienia tego nawet fakt, że wrocławianie wystąpią w Poznaniu osłabieni. Będą to bowiem osłabienia tylko teoretyczne, gdyż kontuzjowani ostatnio napastnicy Cristian Diaz i Ljubica Vukelja i tak niemal nie występowali na boisku. Uraz tych graczy na pewno jednak znacznie zmniejszają pole manewru trenera Lenczyka.
Szkoleniowiec WKS-u może za to liczyć na powracających do zdrowia Dariusza Sztylkę i Remigiusza Jezierskiego. Nie zmienia to jednak faktu, że na stadionie przy ul. Bułgarskiej wybiegnie „żelazna” jedenastka Śląska. Jedyną niewiadomą będzie pewnie obsada prawego skrzydła – czy tradycyjnie Lenczyk postawi na Waldemara Sobotę, czy może jednak da szansę, podobnie jak w Warszawie, Markowi Gancarczykowi.
Problemy w Poznaniu
Postawa wrocławskiej drużyny w Poznaniu będzie miała kluczowe znaczenie dla wyniku konfrontacji. Ale będzie on zależał również od formy Lechitów. A z tą może być różnie, bowiem przygotowania poznaniaków do meczu mocno komplikowały powołania aż 10 graczy do drużyn narodowych. Co więcej, ze zgrupowania reprezentacji Łotwy ze stłuczonym mięśniem i sporym krwiakiem do klubu powrócił Artjoms Rudnevs. Jego występ dziś jest wykluczony.
Największe problemy z zawodnikami wracającymi ze zgrupowań reprezentacji były z Luisem Henriquezem, który miał do przebycia najdłuższą drogę. Panamczyk do Poznania wrócił dopiero w czwartek wieczorem. Z kolei Sergei Krivets, Rafał Murawski i Hubert Wołąkiewicz po raz pierwszy w wczoraj trenowali z drużyną po powrocie z kadry. - Nie da się ukryć, że to jest problem. To oczywiste, że piłkarze, których przez ostatnie dwa tygodnie nie było w klubie nie będą tak dobrze przygotowani jak zawodnicy, których przez ten czas miałem na treningach. Niektórzy na pewno nie będą gotowi do gry. Mam już jednak pomysł na jutrzejszy mecz i wystawię taką jedenastkę, na jaką będzie nas stać – mówi na oficjalnej stronie Lecha Jose Mari Bakero.
Ponadto kilku poznaniaków walczy z urazami. Z tego powodu niepewni występu są Grzegorz Wojtkowiak i Kolumbijczyk Manuel Arboleda, który ma drobne problemy z mięśniem łydki. - O tym, czy obaj ci piłkarze będą mogli zagrać ze Śląskiem zadecydujemy w ostatniej chwili – dodaje Hiszpan.