Inspektorzy TOZ otrzymali zgłoszenie o zabijaniu i maltretowaniu zwierząt przy jednym z domów w Krynicznie. Gdy podjechali na miejsce, okazało się, że mowa o właścicielach dość wystawnego domu z pięknym i zadbanym ogrodem. Do niego najwyraźniej nie pasował pies.
Zwierzę mieszkało w prowizorycznej zagrodzie zbitej z desek. - Warunki w jakich żył stanowczo odbiegały od normy. W małym kojcu pies miał ograniczone wykonywanie ruchów, nie było w nim sprzątane od kilku tygodni. Psiak nie miał wody, a jedzenie gniło od kilku dni. A w tym samym czasie, w domu, trwała zabawa z bogato nakrytym stołem oraz wieloma napojami alkoholowymi… - poinformował pracownik wrocławskiego TOZ.
Łapa bez skóry
Fetor wydobywający się z „kojca” był tak nieznośny, że inspektorzy z trudem przy nim stali. Poprosili właścicielkę zwierzęcia, aby wypuściła go z tego miejsca, żeby mogli dokładnie go obejrzeć. Widok zamroził im krew w żyłach…
- Po wypuszczeniu pies od razu uciekł od właścicieli, znalazł natychmiast dziurę w płocie przez którą uciekł, na szczęście udało nam się go złapać - kontynuuje inspektor. - Jego tylna łapa była cała zakrwawiona. Widoczne były kości stopy oraz kawałki zerwanego ścięgna. Potworny zapach zgnilizny przyprawiał nawet najbardziej wytrwałych inspektorów o mdłości… Nie da się opisać tego, jak wyglądała stopa pieska…
Właścicielka nie wie....
Na pytania odnośnie przyczyny stanu zdrowia zwierzęcia właścicielka nie była w stanie odpowiedzieć. Pierwszą wersją było to, że pies został potrącony przez samochód. Drugą natomiast, że pies wpadł w królicze sidła, a trzecią, że pies zaplątał się o płot – chcąc wyciągnąć nogę, rozszarpał ją. Właścicielka nie potrafiła również powiedzieć, jaki weterynarz zajmował się psem oraz jakie leki dostaje zwierzę.
- Martwiła się jedynie o siebie, ponieważ prosiła, abyśmy nie robili z tego wielkiej awantury oraz zamieszania, ponieważ właścicielka stwierdziła, że nie ma pieniędzy na leczenie psa. Niestety na samochód, dom oraz zorganizowanie zabawy miała… - dodaje inspektor. - Właścicielka zrzekła się praw do zwierzęcia, wobec niej zostanie wytoczony proces.
Konieczna amputacja
W niedzielę, 17 kwietnia, zwierzak trafił pod profesjonalną opiekę weterynaryjną. Otrzymał 3 antybiotyki oraz środki przeciwbólowe. Niestety łapy nie da się uratować.
- Łapa została amputowana w środę. Opóźnienie było spowodowane koniecznością transfuzji krwi, gdyż pies miał anemię - powiedział Mateusz Czmiel, rzecznik prasowy TOZ Wrocław. - Operacja się powiodła. Już powoli chodzi. Rekonwalescencja potrwa około tygodnia. Także prosimy chętnych do adopcji o kontakt.
Fart – bo tak nazywa się psiak, ma dopiero 1,5 roku. Jest bardzo towarzyskim oraz przyjaznym psem. Nie jest agresywny w stosunku do ludzi, mimo że wyrządzili mu tyle krzywdy. Fart po amputacji i krótkiej rekonwalescencji będzie czekał na kogoś, kto go w końcu pokocha i zapewni mu odpowiedni dom.