Przed meczem trener Orest Lenczyk mówił, że nie wie, jak powinna zagrać jego drużyna – czy raczej defensywnie i z kontry czy ofensywnie. Początek spotkania dawał nadzieję, że szkoleniowiec WKS-u wybrał drugi wariant. W ciągu dziesięciu minut strzelali Piotr Ćwielong, Sebastian Mila i Marek Gancarczyk. Później mecz się wyrównał, a nawet poloniści osiągnęli niewielką przewagę. Wrocławianie zaczęli szukać okazji w kontratakach, ale brakowało zimnej krwi i koncentracji pod bramką Marcina Juszczyka. Inna sprawa, że golkiper Polonii spisywał się w bramce bardzo dobrze. Podobnie jak jego odpowiednik Marian Kelemen, który wybronił groźne uderzenia Marcina Radzewicza i Łukasza Tymińskiego.
W 37 min. dobrą akcję gospodarzy zaprzepaścił Waldemar Sobota, który nie po raz pierwszy zachował się egoistycznie. Grający na szpicy pomocnik zbyt długo holował piłkę i zamiast ją podać do lepiej ustawionych kolegów, niecelnie strzelił.
Po zmianie stron Śląsk mocno zaatakował. Już w 46 min. Mila świetnie zagrał do Ćwielonga, który w sytuacji sam na sam nieźle strzelił, ale Juszczyk jeszcze lepiej obronił! Piłka minęła bramkę Polonii dosłownie o centymetry. Dwie minuty później Mila wystąpił już w roli głównej. Kapitalnie minął dwóch obrońców, ale soczysty strzał odbił Juszczyk. Kilka minut później po indywidualnej akcji groźnie strzelał również Gancarczyk.
Niestety, podobnie jak w pierwszej połowie, później zeszło powietrze z gospodarzy. Mecz się wyrównał, a groźniejsze sytuacje podbramkowe stworzył sobie goście. Najlepszą zmarnował Grzegorz Podstawek, który w 81 min. była sam przed Kelemenem. Napastnik uderzył z pierwszej piłki i na szczęście nie trafił w bramkę. Słowacki Bramkarz swoim kunsztem musiał również popisać się po uderzeniu Radzewicza.
Wrocławianie ostatnie pół godziny meczu nie byli już tak groźni jak na początku połowy. Nie grali również już z takim zaangażowaniem, z jakim walczyli w niedawnych meczach z Wisłą Kraków czy Polonią Warszawa. Na niewiele się zdało wprowadzenie na boisko Cristiana Diaza, który momentami był zupełnie zagubiony na boisku.