Wychowanek Śląska zebrał fatalne noty w meczach przeciwko Dundee United. Jeden z najbardziej obiecujących i perspektywicznych graczy wrocławskiego zespołu gubił się i niedokładnie realizował założenia taktyczne.
- To jest absolutnie jeden z najmłodszych naszych zawodników. Czasem zastanawiam się, czy on za bardzo nie chce - broni swojego podopiecznego "Oro Profesoro".
- On często stara się grać zarówno za obrońcę i pomocnika, ale później z tego wynikają właśnie błędy. Bieganie w tą i z powrotem jest niemożliwe przy dyscyplinie taktycznej - dodał.
Niewykluczone, że wpływ na słabszą dyspozycję etatowego obrońcy wrocławskiego zespołu miały czynniki poza boiskowe. Socha kilkanaście dni temu zmienił stan cywilny uszczuplając grono kawalerów w ekipie Śląska. Świeżo upieczony mąż jednak zamiast spędzać miesiąc miodowy z żoną, większość czasu spędza na ... zgrupowaniach. Ten brak stabilizacji z pewnością odbił się na słabszej dyspozycji utalentowanego zawodnika.
- Ja nie sądzę, żeby on zapomniał, jak się gra w piłkę. Od czasu, kiedy Krzysztof Wołczek zmaga się z problemami zdrowotnymi na tej pozycji mamy tylko jednego zawodnika. Zawsze możemy jeszcze przemeblować obronę. Ale absolutnie nie mogę mieć do niego pretensji o brak ambicji czy zaangażowania - tłumaczy szkoleniowiec wrocławskiej drużyny.
Socha należy do wymierającego gatunku piłkarzy, którzy identyfikują się z klubem, w którym występują. Nic w tym dziwnego, 23-letni zawodnik wychowywał się nieopodal stadionu przy ulicy Oporowskiej. Z tym klubem zdołał przejść całą drogę piłkarskiego wtajemniczenia - od trampkarza do wyjściowego składu pierwszego zespołu. To bodajże najbardziej lojalny pracownik, jakiego można spotkać w klubie ze stolicy Śląska.