Po słabym meczu w pucharach przeciwko Rapidowi Bukareszt, wrocławscy kibice mieli prawo mieć obawy przed konfrontacją ich ulubieńców w Warszawie. Na szczęście na Pepsi Arenie zobaczyliśmy odmienioną drużynę, która zagrała bardzo ambitnie, a na dodatek skutecznie.
Mecz niejako ustawiła bardzo szybko zdobyta bramka przez wrocławian. Już w 7. minucie z prawego skrzydła zagrywał Sebastian Mila, piłka trafiła pod nogi Łukasza Madeja, a ten strzałem z 16 metrów pokonał Wojciecha Skabę. Po stracie gola Legia zdecydowanie ruszyła do ataku. Podopieczni Macieja Skorży dwoili się i troili, ale defensywa Śląska spisywała się wyśmienicie. Na szczególne słowa pochwały zasługuje Amir Spahić, który stanowił zaporę nie do przejścia dla piłkarzy z Warszawy.
Gospodarze atakowali, ale niewiele potrafili wskórać pod bramką Mariana Kelemena. Najgroźniejszą sytuacją było uderzenie z dystansu Manu z 22. minuty, które golkiper Śląska obronił z największym trudem. Chwilę potem po rzucie rożnym główkował Ivica Vrdoljak, ale znów bramkarz wrocławian popisał się fantastyczną interwencją. Piłkarze Oresta Lenczyka dobrze grali w obronie, ale również wyprowadzali bardzo groźne kontry. W 40. minucie futbolówka po raz drugi znalazła się w bramce Legii, ale strzelec gola, Piotr Ćwielong znajdował się na spalonym. Niedługo potem wrocławianie zdobyli bramkę zgodnie z przepisami. Sebastian Mila z prawej strony zagrał w pole karne do niepilnowanego Voskampa, a ten pokonał Wojciecha Skabę po raz drugi. Do przerwy przy Łazienkowskiej Śląsk prowadził już 2:0!
Druga odsłona mogła bardzo dobrze rozpocząć się dla Śląska. W 51. minucie Łukasz Madej po podaniu Johana Voskampa znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Legii, ale nie wykorzystał tej okazji. Nie zmienia to faktu, że skrzydłowy WKS- był jednym z najlepszych graczy gości w tym spotkaniu.
Tymczasem miejscowi wciąż atakowali, lecz nie potrafili znaleźć sposobu na wrocławską obronę. W 65. minucie od straty gola swój zespół uratował Marian Kelemen, który wybronił uderzenie Daniela Ljuboji, a kilkadziesiąt sekund potem strzał Artura Jędrzejczyka zablokował Dariusz Pietrasiak.
Co nie udało się Ljuboji w 65. minucie, wyszło niespełna kwadrans później. Serb wykorzystał fatalny błąd Marka Wasiluka i płaskim strzałem z kilku metrów pokonał Kelemena. Po zdobyciu kontaktowego gola, legioniści rzucili się do ataku. Natomiast wrocławianie czekali na to, by wyprowadzić zabójcze dla rywali kontry. W jednej z nich, w 84. minucie, minimalnie się Johan Voskamp, który posłał piłkę zbyt lekko, by pokonać Skabę.
W samej końcówce oba zespoły raz za razem stwarzały sobie dogodne sytuacje, Legia z ataku pozycyjnego, a Śląsk po kontratakach, jednak nikomu już nie udało się strzelić gola. Ostatecznie podopieczni Oresta Lenczyka wygrali przy Łazienkowskiej 2:1 i pozostają na fotelu wicelidera Ekstraklasy.