Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
''Bitwa warszawska'' - czy wygrana?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
30 września odbyła się uroczysta premiera „1920 Bitwy warszawskiej” Jerzego Hoffmana. We wrocławskim kinie Helios spotkaliśmy się z twórcami filmu i aktorami.
''Bitwa warszawska'' - czy wygrana?
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.''Bitwa warszawska'' - czy wygrana?
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.''Bitwa warszawska'' - czy wygrana?
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.''Bitwa warszawska'' - czy wygrana?
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Długo wyczekiwany, najnowszy obraz Jerzego Hoffmana, bezlitośnie obnażył dwie niedoskonałości. Pierwszym jest fakt, iż polskie kina nie są w pełni przygotowane na technikę 3D. Widowiskowe, pełne szybkich akcji, sceny batalistyczne rozmazywały się na ekranie, przyprawiając o ból głowy. Wielka szkoda, gdyż były one, a przynajmniej powinny być, kwintesencją filmu. Druga sprawa to wątpliwe umiejętności aktorskie Nataszy Urbańskiej. Pani Natasza z pewnością posiada ogromny talent – świetnie tańczy, śpiewa także nie najgorzej, w dodatku jest piękną kobietą. Niestety nie można mieć wszystkiego. I w tym przypadku idealnie sprawdza się zasada „albo robisz doskonale jedną rzecz, albo kilka rzeczy byle jak”.

O bitwie nad Wieprzem, znanej także jako Cud nad Wisłą, przeciętny obywatel nadal wie zaledwie tyle, ile nauczył się na lekcji historii. Z filmu także nie dowiemy się dużo więcej. Czy warto wybrać się na niego do kina? Dla kilku aspektów na pewno warto. Chociażby dla fantastycznych zdjęć Sławomira Idziaka, efektów specjalnych na światowym poziomie w wykonaniu ATM FX – Roberta Mościckiego i Filipa Kaczorka czy doskonałej muzyki Krzesimira Dębskiego. Kreacje aktorskie Daniela Olbrychskiego (Piłsudski), Jerzego Bończaka (kapitan Kostrzewa) czy Aleksandra Domogarova (sotnik Kryszkin) zasługują na uznanie. Prawdziwe brawa jednak należą się Adamowi Ferency, który brawurowo wcielił się w postać przewrotnego czekisty Bykowskiego. Nie zachwycił Borys Szyc – raczej nie pasujący do roli dzielnego wojaka.

Wracając do postaci Oli Raniewskiej, zagranej przez Nataszę Urbańską – już wiadomo dlaczego jej dorobek aktorski jest znikomy. Jej przemiana z tancerki kabaretowej w sanitariuszkę, a następnie iście heroiczna walka na polu bitwy, miała wyglądać bohatersko. Niestety, dziwne miny, piski i jęki podczas strzelania z karabinu były po prostu komiczne.

„Bitwa warszawska” jeszcze na długo przed premierą została okrzyknięta superprodukcją. Czy słusznie? Film na pewno nie jest zły, ale do superprodukcji mu daleko. Przede wszystkim nie zachwyca fabuła, która sprawia wrażenie przerywnika pomiędzy scenami historycznymi. Wątek miłosny raczej zbyteczny. Widać zrobione na siłę wojenne love story, które jest nieudolną wersją amerykańskiego „Pearl Harbor”. Mamy miłość Oli i Janka, która napotyka - o dziwo - na przeszkody, pojedynki, wojnę polsko-bolszewicką, oskarżenie Piłsudskiego o zdradę, tworzenie ochotniczych armii, przyjaźń polsko-kozacką i wiele, wiele innych rzeczy. Sprawia to, że film, który jest o wszystkim, jednocześnie jest filmem o niczym, gdyż żaden wątek nie jest odpowiednio rozbudowany. Powstaje wielotematyczna, filmowa papka, która nie przekazuje ani odrobiny z tego, co było zamiarem twórców filmu. Męczący jest także chaos, który jest wynikiem tej wielowątkowości. Film ogląda się ciężko, ponieważ przez tę wielowątkowość nie można się skupić.

To, co bez wątpienia jest w tym filmie wartościowe, jest realistyczne przedstawienie rzeczywistości wojennej. Bez cukierkowej otoczki i upiększeń. Są wyprute flaki, urwane kończyny, brud, krew, pot i wyczerpanie. Czasami jednak i w scenach bitewnych mamy do czynienia z śmiesznością. Chociażby scena ucinania ręki, którą następnie trzyma pani Natasza i nie wie co z nią zrobić („Do kosza!” rozkazuje jej inna sanitariuszka). Czy ta, w której cmentarne krzyże fruwają przed naszymi oczami w zwolnionym tempie. W ogóle, w filmie zbyt wiele było zwolnionych scen, które w zamyśle miały zmusić widza do głębszej refleksji, a zaowocowały efektem nudy i zniecierpliwienia.

Nie jest jednak tak, że „Bitwa warszawska” jest filmem kompletnie pozbawionym zalet. Ogromne wrażenie robi dbałość o każdy szczegół i staranność odtworzenia realiów tamtej epoki. Zarówno scenografia, kostiumy, fryzury i rekwizyty zapierały dech w piersiach. Ujmujące zdjęcia Sławomira Idziaka są chyba największą zaletą filmu, jednak nie może być tak, że jeden czy dwa aspekty pozwolą na pozytywne ocenienie całości. Technika 3D także nie była zbyt przekonująca. Imponująca była bryzgająca naokoło ziemia, czy baloniki trzymane przez dzieci żegnające wojsko. Jednak początkowa scena w pociągu wyglądała, delikatnie mówiąc, kiepsko, to samo z rzuconym w publiczność butem, kartami… Zbyt przewidywalne i naciągane.

Na „Bitwę warszawską” warto iść chociażby z tego względu, iż filmów traktujących o tym wydarzeniu nie było i nie ma (poza niemym filmem z 1921 roku). Do historii polskiej kinematografii przejdzie też niewątpliwie dlatego, iż jest to pierwsza pełnometrażowa polska produkcja trójwymiarowa. Do historii kinematografii światowej – gdyż jest to pierwsza produkcja wojenna w 3D. I z tego faktu możemy być dumni.

Film nie znosi demokracji

Po projekcji „Bitwy warszawskiej” odbyła się konferencja prasowa, na której obecni byli twórcy filmu i aktorzy (m.in.: reżyser Jerzy Hoffman, scenograf Andrzej Haliński, II kierownik produkcji Jerzy Szebesta, producent Jerzy Michaluk, aktor Andrzej Szopa). Jerzy Hoffman podkreślał wielokrotnie, iż jest zadowolony z efektu końcowego. Podziękował także wszystkim, którzy brali udział w tworzeniu filmu. Na pytanie czy rola reżysera przy kręceniu filmu techniką 3D jest taka sama jak przy tworzeniu standardowych obrazów odpowiedział, iż zarówno wizja filmu, jak i praca z aktorami jest taka sama, gdyż z filmem jest jak z orkiestrą. Czy gra w nim 10 czy 20 muzyków dyrygent pozostaje jeden – film nie znosi demokracji. Jednak jak przyznaje reżyser, w scenach batalistycznych operatorzy muszą mieć wolną rękę i podejmować ryzyko.

Po konferencji prasowej odbyła się oficjalna premiera filmu. Widzów witali przebrani w mundury panowie. Gośćmi specjalnymi byli twórcy filmu i aktorzy z Jerzym Hoffmanem na czele, a gospodarzem wieczoru był Tomasz Raczek.


Anna Markiewicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 26 kwietnia 2024
Imieniny
Marii, Marzeny, Ryszarda

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl