8 grudnia około godziny drugiej w nocy dyżurny Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu odebrał informację, że w jednym z bloków przy ulicy Bolesławieckiej wybuchł pożar. Natychmiast wysłany został tam patrol. Funkcjonariusze jako pierwsi dojechali na miejsce, od razu też zauważyli, że na wysokości pierwszego piętra z jednego z blokó wydobywają się kłęby czarnego dymu. Podejrzewając, że w mieszkaniu mogą znajdować się ludzie, policjanci szybko wkroczyli do kompletnie zadymionego już budynku.
- Aby ułatwić sobie drogę funkcjonariusze wybili szybę na klatce schodowej - opowiada naszemu serwisowi Krzysztof Zaporoski z zespołu prasowego wrocławskiej policji. - Wszystko po to, aby dać ujście duszącemu dymowi. Wówczas policjanci zauważyli, że z zupełnie czarnego sufitu i ścian zwisają popalone przewody elektryczne.
- Policjanci zaczęli budzić mieszkańców - kontynuuje Krzysztof Zaporoski. - Ostatecznie z zagrożonych mieszkań ewakuowali łącznie sześć osób, w tym pięciomiesięczne dziecko. Po chwili na miejscu pojawiła się Straż Pożarna, która ugasiła pożar. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Teraz przyczyny pożaru ustalają specjaliści.