Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Każda formacja potrzebuje wzmocnienia

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Nikt w Śląsku Wrocław oficjalnie o Lidze Mistrzów nie mówi. Droga do niej jest jeszcze bardzo daleka. Najpierw trzeba zdobyć mistrzostwo Polski, a później przebrnąć eliminacje. O wzmocnieniach trzeba jednak myśleć już teraz, bowiem - gdyby udało się wygrać ligę - na poszukiwania po sezonie może być za późno. A jest o co się bić - 35 mln złotych to kwota, którą Śląsk może zarobić bez większych problemów w fazie grupowej.
Każda formacja potrzebuje wzmocnienia
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Po 17 ligowych meczach Śląsk Wrocław jest liderem T-Mobile Ekstraklasy. Cztery punkty przewagi nad drugą w tabeli Legią Warszawa nie są może wielką zaliczką, ale już nikt nie traktuje ewentualnego mistrzostwa Polski dla Śląska w kategoriach kiepskiego żartu.

WKS uchodzi, nie bez powodu, za najrówniej grającą drużynę w ekstraklasie, na dodatek potrafiącą zdobywać punkty nawet wtedy, gdy styl pozostawia wiele do życzenia. Dodatkowo wrocławianie mają patent na czołowe zespoły ligi z którymi, poza Wisłą Kraków, wygrali i mogą pochwalić się bilansem bramek 10:2.

Gdyby udało się wykorzystać atut własnego boiska, na którym nasza drużyna zagra dwa pierwsze mecze w nowym roku z Ruchem Chorzów i Legią, to już w lutym mogłoby się okazać, że Śląsk będzie głównym kandydatem do mistrzostwa. Problem w tym, że na razie podopieczni Oresta Lenczyka do murawy na Stadionie Miejskim są przyzwyczajeni tak sobie, co pokazały dwa mecze na tym obiekcie z Lechią Gdańsk (wymęczone 1:0) i Wisłą (0:1).

Marzenia ściętej głowy

Bez względu na to, przy Oporowskiej, gdzie wciąż mieści się siedziba klubu, już zaczynają myśleć nad wzmocnieniami. Walka o mistrzostwo to jedno, ale gdyby ona się powiodła, to już w lipcu wrocławianie rozpoczęli by swoją przygodę z... Ligą Mistrzów.

W klubie podchodzą do takiej możliwości z dużą ostrożnością. - Nie chcemy stawiać przed piłkarzami takiego celu, żeby nie stwarzać dodatkowej presji. Naszym priorytetem są europejskie puchary. Oczywiście sztab szkoleniowy cały czas obserwuje zawodników pod kątem wzmocnień - mówi Józef Birka, szef rady nadzorczej Śląska.

To asekuranctwo czy raczej trzeźwa ocena sytuacji? Wydaje się, że jednak to drugie. O tym, że w europejskich pucharach łatwo nie jest, wrocławianie przekonali się w tym roku. W Lidze Europejskiej zaprezentowali się więcej niż poprawnie, jednak z przeciętnym, jak się później okazało, Rapidem Bukareszt nie mieli żadnych szans. W walce o rozgrywki grupowe Ligi Mistrzów byłoby jeszcze trudniej.

Porażka z Rumunami może jednak podopiecznym Oresta Lenczyka wyjść na dobre. Zdobyli doświadczenie, które może procentować w kolejnych meczach pucharowych. Przy odrobinie szczęście w losowaniu (choćby takim, jakie miała w tym roku Wisła Kraków) i wzmocnieniach, być może gra w Lidze Mistrzów nie będzie marzeniem „ściętej głowy”.

A jest o czym marzyć. Najsłabsze dwie drużyny poprzedniej edycji LM – słowacka Żilina i serbski Partizan Belgrad – mimo że przegrały wszystkie mecze w grupie, zarobiły odpowiednio 7,4 i 8,5 mln euro, czyli średnio byłoby to teraz ok. 35 mln zł. Gdyby jeszcze udało się zdobyć jakieś punkty, 40 mln złotych jest niemal na wyciągnięcie ręki. To wręcz niewyobrażalne pieniądze dla Śląska, jego dwa roczne budżety.

Żeby jednak w ogóle śnić o takich pieniądzach, już teraz WKS musiałby się wzmocnić, albo przynajmniej znaleźć zawodników, którzy dołączą do zespołu po sezonie. I to porządnych. Kosmetyczne zmiany składu nie wystarcza.

Defensywa pewna, ale...

Na jakich pozycjach są największe braki w składzie Śląska? Najmniejszy kłopot i raczej brak potrzeby wzmocnień jest między słupkami. Marian Kelemen jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym, bramkarzem naszej ligi. Gdy jednak Słowaka zabrakło z powodu kontuzji, świetnie zastąpił go Rafał Gikiewicz. Ich walka o miejsce w pierwszym składzie może być na wiosnę pasjonująca, co tylko dobrze powinno wpłynąć na postawę tego, który zostanie numerem „jeden”.

Źle nie jest w defensywie. Aż 12 meczów, z 25 rozegranych w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach, udało się zakończyć bez straty gola. Niestety, wrocławskim defensorom potrafią się przytrafić również słabe mecze a spora rotacja w tej formacji pokazuje, że trener Lenczyk często miał ból głowy z jej optymalnym zestawieniem. I tylko częściowym wytłumaczeniem są kontuzje - na początku sezonu Jarosława Fojuta, później Amira Spahicia, a przez niemal całą rundę Krzysztofa Wołczka. Praktycznie tylko Piotr Celeban przez całą jesień był w wysokiej, równej formie, choć i jemu przydarzały się gorsze spotkania. Nieźle radził sobie również wspomniany Fojut. Gorzej było na bokach. Na lewej stronie Pawelec, który zastąpił kontuzjowanego Spahicia, grał przeciętnie, podobnie zresztą jak po drugiej stronie Tadeusz Socha, który w końcu stracił miejsce w pierwszym składzie. Zastąpił go... Celeban, który miejsce na stoperze zwolnił dla Dariusza Pietrasiaka. Na tej pozycji może grać również Marek Wasiluk, który w ostatnim meczu z ŁKS-em błysnął... na lewej pomocy.

Reasumując, w Śląsku przydałby się jeszcze choćby jeden defensor z najwyższej półki. Tylko na którą flankę? Najlepiej - na tyle uniwersalny, żeby mógł zagrać po obu stronach boiska.

Lewoskrzydłowy potrzebny od zaraz

Jak na polskie warunki, druga linia Śląska prezentuje się bardzo dobrze. Największy kłopot jest z obstawienie pozycji lewoskrzydłowego. Zazwyczaj gra na niej Piotr Ćwielong. Z byłym pomocnikiem Wisły jest jednak ten problem, że gra bardzo nierówno. Gdy jest w formie potrafi w pojedynkę rozmontować defensywę przeciwników, a później przez kilka spotkań być cieniem samego siebie. Dużym minusem „Pepe” jest również fakt, że jest nieskuteczny, mimo że potrafi dojść do pozycji strzeleckiej.

Gdy nie ma na boisku Ćwielonga na lewe skrzydło wędruje albo Łukasz Madej albo, częściej, Waldemar Sobota. Niestety, obaj tracą gdy grają na nieco nienaturalnej dla siebie pozycji.

Znacznie lepiej jest w środku pomocy. Zwłaszcza, że na wiosnę w pełnej dyspozycji powinien być Przemysław Kazimierczak, który z Rokiem Elsnerem czy Dariuszem Sztylką stanowić będą jeden z najlepszy duetów defensywnych pomocników w lidze.

Za kreowanie gry odpowiada Sebastian Mila, który niedawno został wybrany, całkiem zasłużenie, na Ligowca Roku w plebiscycie tygodnika Piłka Nożna. Pewnym problemem jest fakt, że czasem za dużo zależy od „Milowego”. Gdy jest on w słabszej formie, cała drużyna gra gorzej. Miejmy nadzieję, że po porządnym przepracowaniu okresu przygotowawczego do dawnej formy wróci pozyskany przez sezonem Mateusz Cetnarski. Jak na razie był gracz GKS-u Bełchatów zupełnie niemożne odnaleźć się we Wrocławiu.

By myśleć o podboju Europy, we Wrocławiu potrzebny jest również bramkostrzelny napastnik. Co prawda trudno o Johanie Voskampie i Cristianie Diazie powiedzieć, że zawodzą, jednak są dość chimeryczni. Zwłaszcza Argentyńczyk.


AS



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl