Spotkanie, które odbyło się jeszcze przed świętami, dotyczyło patowej sytuacji, do której doszło na budowie Stadionu Miejskiego. Firma Imtech, która wykonuje na zlecenie koncernu Max Bögl instalacje elektryczne i oświetleniowe na obiekcie, przestała płacić swojemu podwykonawcy, spółce CES, bowiem ta zalegała swoim podwykonawcom. CES z kolei tłumaczył, że nie płaci, bowiem... nie dostał zapłaty od Imtechu. Dodatkowo prace stanęły, bowiem Imtech wyrzucił z placu budowy podwykonawców CES-u.
Miejscy urzędnicy tłumaczą, że niewiele mogą zrobić, bowiem oni rozliczają się głównym wykonawcom. Max Bögl również „umywa ręce” tłumacząc, że on się z Imtechem rozliczył w terminie. Ostatecznie doszło jednak do spotkania, podczas którego miało dojść do wypracowania wspólnego stanowiska i próby wyjścia z trudnej sytuacji. Tyle tylko, że negocjacje skończyły się fiaskiem.
- Mimo naszej deklaracji gotowości do współpracy na określonych warunkach, co wiązałoby się z zapłatą dostawcom i wykonawcom, Imtech Polska przy braku reakcji spółki Wrocław 2012 (inwestora) i Max Bögl Polska (generalnego wykonawcy) – kategorycznie wykluczyła możliwość współpracy, a także poinformowała, że nie zapłaci wszystkim wykonawcom - mówi uczestniczący w spotkaniu prezes zarządu CES Kazimierz Świeżyński.
Gdańska spółka podkreśla, że będzie kontynuował działania, które doprowadzą do odzyskania przez nią zaległości finansowych, a przez podwykonawców CES – uzyskania należnego wynagrodzenia, którego nie otrzymują z powodu niewywiązywania się z zobowiązań przez Imtech.
Władze tej spółki nie chcą komentować sprawy. Wcześniej odrzucili oskarżenia byłego kontrahenta, którego wini za zaistniałą sytuację. CES nie daje za wygraną i złożył w prokuraturze zawiadomienie o bezprawnym – jego zdaniem – odsunięciu od prac.