Aptekarze różnie interpretują nowe przepisy, zwłaszcza recepty z pieczątką stawianą przez lekarzy w miejscu, w którym powinien być wpisany procent refundacji. W większości jednak są one honorowane. - Ważne jest, żeby pacjent posiadał dokument potwierdzający, że jest ubezpieczony. Wówczas brakujące informacje o wysokości zniżki lub kodu uzupełniamy sami - mówi Elżbieta Rosenkiewicz, kierowniczka apteki św. Mikołaja na Psich Budach. - Problem pojawia się kiedy na recepcie nie ma zaznaczonej interpretacji o odpłatności, a na liście refundacyjnej określony lek występuje w kilku poziomach odpłatności. Wówczas jest on wydawany za najwyższą cenę określoną w wykazie - dodaje.
Zmiany dotyczą przede wszystkim stałych cen i marży określonych leków oraz umieszczenia na recepcie szczegółowej informacji o poziomie odpłatności za lek. Dlatego w przypadku emerytów i rencistów, którzy mają legitymacje, większość aptekarzy wydaje leki na refundację bez względu na rodzaj recepty.
Niestety zdarzają się przypadki, że farmaceuci nie honorują recept z pieczątką. Tłumaczą, że to nie oni, tylko lekarze, powinni określić stopień refundacji leków. Boją się, że w przypadku pomyłki poniosą karę finansowa, zwłaszcza że mają obowiązek przechowywania recept przez pięć lat. W takiej placówce, jeśli ktoś nie może sobie pozwolić na wykup lekarstwa za 100 proc. ceny, musi wrócić do lekarza albo... poszukać innej apteki.
Pacjenci na razie nie panikują. Pytają o różnice w cenie lekarstw i decydują się na zakup jeżeli muszą. Większość z nich zrealizowała recepty jeszcze w grudniu, żeby uniknąć kłopotów związanych z wprowadzeniem nowego prawa.