Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Koszmar nie tylko pijaka

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Po raz kolejny powraca debata nad sensem istnienia jednego z ostatnich reliktów PRLu w naszym mieście – izby wytrzeźwień. Tym razem "najdroższym hotelem w mieście" zajęła się Najwyższa Izba Kontroli. Wnioski z raportu są dramatyczne.
Koszmar nie tylko pijaka
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Koszmar nie tylko pijaka
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Koszmar nie tylko pijaka
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Koszmar nie tylko pijaka
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Kontrola NIKu we wrocławskiej izbie wytrzeźwień była pewna i nieunikniona. Głównie z powodu tragicznych wypadków, jakie miały miejsce w ubiegłym roku. Przez cały 2011 rok odnotowano tam bowiem aż 6 przypadków śmiertelnych. Do największej tragedii doszło w lipcu, gdy powiesił się 50-letni mężczyzna. We wrześniu natomiast spłonęła kobieta przywiązana pasami do łóżka. Do tych wydarzeń doszło mimo, iż w pomieszczeniach są zamontowane kamery – nikt z dyżurującego personelu nie zauważył jednak, że dzieje się coś tragicznego. Kto raz spędził noc w izbie wytrzeźwień, wie że jest to naprawdę odrażające miejsce.

- Zdarzyło się kiedyś, że wylądowałem na "wyrzeźwiałce - opowiada Kamil, wrocławianin. - Nawet nie byłem za bardzo pijany, ale niestety wdałem się w dyskusje z kontrolującymi mnie policjantami, którzy bez ceregieli odwieźli mnie na izbę. Nikomu nie polecam wizyty w tym miejscu. Położyli mnie na sali pełnej zamroczonych meneli. Smród był nie do opisania. Co chwilę jeden z moich współlokatorów krzyczał i charczał. Jakiś mężczyzna leżał z rozciętą dłonią, z której kapał krew. Żadnych lekarzy, pielęgniarzy. Rano okazało się, że moje rzeczy zapakowano do worka, który... był dziurawy. Wyparowało kilkaset złotych, na szczęście został telefon komórkowy. Czułem się jak w jakimś horrorze.

- Agresywny pielęgniarz, upokarzajaca „rozbiórka“ do naga przed „komisją“, w której zasiadała niuńka z malutkim rozumkiem, którą uczyłem kiedyś w średniej szkole, groźby i poszturchiwania – wspomina Marcin, dzisiaj nauczyciel akademicki, który zaliczył izbę po awanturze z ochroniarzami jednego z pubów. – Żeby uniknąć zbiorczej celi poszedłem na całość spokojnie twierdząc, że mam… AIDS. I chłopaki się przestraszyli.

Raport NIK

Atmosferę horroru potwierdzają wnioski jakie wyciągnęła Najwyższa Izba Kontroli. Ogólnie wynika z nich, że pacjentom nie zapewniano minimalnych warunków pobytu, nie sprawowano odpowiedniego nadzoru, czasami trafiali do izby ludzie, którzy w ogóle nie powinni się tam znaleźć. Na każdym kroku inspektorzy spotykali się z ogromnym bałaganem i niekompetencją – jak chociażby w przypadku ambulatorium. "Lekarz izby nie był w stanie okazać 23 pozycji produktów leczniczych, sprzętu i aparatury diagnostycznej, jakie powinny się znajdować w ambulatorium. Brak było 20 pozycji produktów leczniczych, sprzętu i aparatury diagnostycznej" – to tylko jeden z akapitów wielostronicowego dokumentu NIK.

Pacjentami praktycznie nikt się nie zajmował. Przede wszystkim nie zapewniano minimalnych nawet norm higienicznych. Często przywożono osoby bezdomne w stanie skrajnego upojenia alkoholowego, których nawet nie starano się umyć. Pacjenci leżeli więc w salach we własnej odzieży, często zabrudzeni fekaliami.

W raporcie przeczytać możemy również o niedostatecznych kwalifikacjach personelu, który miał sprawować nadzór nad pacjentami. Inspektorzy stwierdzili też, że placówka jest przeludniona. Według przepisów we wrocławskiej izbie jest miejsce dla 66 osób, podczas kontroli doliczono się ponad 80. Zwrócono również uwagę na toalety – większość z nich nie posiadała muszli albo pisuarów, nie wspominając o natryskach. Były za to po prostu dziury w podłodze, do których załatwiano potrzeby fizjologiczne.

To nie pierwszy taki raport

Obraz jaki wyłania się w raporcie wrocławskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli nie jest w zasadzie czymś nowym ani zaskakującym. W 2005 roku NIK również kontrolował te instytucje i również alarmował o ogromnych nieprawidłowościach. "Izby wytrzeźwień nie szanują praw człowieka" – grzmiały media ponad 6 lat temu. Stwierdzono wtedy liczne przypadki nieprzestrzegania procedur przy przyjmowaniu osób nietrzeźwych i ich zwalnianiu. Skrytykowano nieprawidłowe dokumentowanie badań zawartości alkoholu w organizmach osób zatrzymanych. Zastrzeżenia budziły przypadki doprowadzania osób do izb wytrzeźwień i stosowania wobec nich środków przymusu bezpośredniego w trybie nieprzewidzianym w ustawie o wychowaniu w trzeźwości. Przykładowo - w jednym ze zbadanych ośrodków stwierdzono wykorzystywanie pomieszczenia z prysznicem nie tylko do przeprowadzania kąpieli o charakterze higienicznym, ale również jako środek oddziaływania na zachowanie osób zatrzymanych - chodzi o tak zwaną "zimną kąpiel". Negatywnie oceniono stan wyposażenia w leki i sprzęt medyczny, a w kilku poziom opieki medycznej.

Kto się nadaje do izby?

W obecnym raporcie inspektorzy NIKu stwierdzili również, że do izby przyjmowane są osoby, które nie powinny się w niej znaleźć. Rozporządzenie w tej sprawie mówi, że umieszcza się w nich osoby będące pod wpływem alkoholu, których stan zagraża zdrowiu ich lub innych osób. Tymczasem we Wrocławiu do przyjęcia wystarczy fakt dowiezienia pijanego przez policję. Nikt nie weryfikuje konieczności jego izolowania.

- Raz zawieziono mnie na izbę, choć według mnie i prawników kompletnie nie było podstaw - mówi Paweł, wrocławianin. - Wypiłem w barze ze cztery piwa i szedłem prościutko do domu. Niestety doczepił się do mnie policyjny patrol, chłopakom się chyba nudziło, albo musieli wyrobić normę. Wylegitymowałem się, oni poczuli ode mnie alkohol, zawinęli na komisariat, sprawdzili alkomatem i odwieźli na izbę. Nie kłóciłem się, nie rozrabiałem. Pytam policjantów – panowie, ale dlaczego? Oni na to, żebym nie pyskował, bo jeszcze o stawiane oporu władzy mnie oskarżą. Zapłaciłem wtedy kilkaset złotych, za noc w "najdroższym hotelu w mieście". Odwoływałem się, ale sprawę umarzano, podstawą był wydruk z alkomatu, według którego miałem alkohol we krwi, więc się nadawałem do izby.

Niestety odwożenie "na izbę" jest bardzo często nadużywane przez policjantów – wynika to z raportów NIKu, jak i wypowiedzi specjalistów zajmujących się problemem alkoholowym w Polsce.

- Ogólnie rzecz biorąc funkcjonowanie izb wytrzeźwień jest w naszym kraju niepotrzebne - mówi Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. - W Polsce jest kilka innych instytucji, do których należy rozwozić osoby, które "kwalifikują" się według policji do izby wytrzeźwień. Są trzy kategorie osób, które lądują w tym przybytku. Pierwsza, to osoby pijące chronicznie, druga to osoby, które pod wpływem alkoholu popełniły przestępstwo czy wykroczenie, trzecia to ludzie, których winą jest to, że szli spokojnie ulicą i byli po kilku głębszych.

Tymczasem pijących chronicznie, czyli osoby uzależnione powinno się odwozić na szpitalne oddziały zatruć, a potem, po detoksykacji wdrażać w programy antyuzależnieniowe. Osoby pijane, które popełniły przestępstwo powinny lądować w policyjnej izbie zatrzymań. Spokojnych, nierozrabiających obywateli idących może wężykiem policja powinna co najwyżej wylegitymować, ewentualnie skontaktować się z jego rodziną, spytać czy może ktoś po niego przyjechać, albo.. odwieźć radiowozem do domu. Czysta fikcja, prawda?

- Izby są przeżytkiem dawnych czasów, kiedy traktowano pijanych ludzi z przymrużeniem oka – tłumaczy Krzysztof Brzózka. - Odwożono ich wtedy na izbę i nie zajmowano się problemem. Tymczasem pijana osoba, często zataczająca się powinna być traktowana jak osoba chora, która ma problem z uzależnieniem, z nadmiernym spożyciem, która kwalifikuje się do leczenia. Tymczasem najłatwiej zgarnąć delikwenta, odwieźć na izbę, wyrobić statystyki i mieć problem z głowy.

Izba na Euro

Mimo negatywnej opinii lekarzy na temat izb wytrzeźwień – te jednak istnieją nadal, i raczej nie zostaną prędko zlikwidowane. Choć może decyzje przyspieszyć zbliżające się do naszego miasta jedno z największych wydarzeń sportowych - Euro 2012. Podczas rozgrywek na pewno będziemy mogli liczyć na wizytę we Wrocławiu Czechów i Rosjan, którzy, podobnie jak nasza nacja – wypić lubią. Wśród tysięcy kibiców z całą pewnością znajdzie się nawet kilkusetosobowa grupa, która według "standardów" – będzie się nadawała do odwiezienia do izby. Czy zmienią się kategorie kwalifikacji do "wytrzeźwiałki"? Czy może opowieści o przybytku przy ulicy Sokolniczej rozejdą się po całej Europie?


RW



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl