Około 2 tysięcy preparatów ludzkich zakonserwowanych w formalinie, narzędzia zbrodni, pętle wisielcze oraz przedmioty pochodzące z różnych przestępstw. Takie zbiory kryje muzeum Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Nie jest ono jednak przystosowane do zwiedzania i nie istnieje w żadnym informatorze o muzeach.
- Medycyny sądowej uczą się tutaj studenci ostatniego roku wydziałów lekarskiego i stomatologii. Eksponaty i preparaty biologiczne służą do celów dydaktycznych i badań naukowych – tłumaczy dr Jakub Trynka, specjalista medycyny sądowej.
Samobójstwo z placu zabaw
W muzeum zgromadzono kilkanaście rodzajów pętli wisielczych wykonanych przez samobójców z szali, metalowych linek, pasków od spodni i asekuracyjnych lin wspinaczkowych. Ciekawostką jest prawie dwumetrowy warkocz, na którym w latach 60-tych powiesił się fetyszysta z Wrocławia. Wśród przedmiotów jest również strój sado-masochisty.
- Kilka lat temu na jednym z podwórek w centrum miasta znaleziono powieszonego na skórzanym pasku z cekinami młodego mężczyznę. Na pierwszy rzut oka myślano, że to morderstwo. Badania medyków sądowych dowiodły, że było to jednak samobójstwo – opowiada specjalista.
Rękawiczki śmierci
Na półkach znajdują się zakonserwowane w formalinie preparaty biologiczne z ludzkich zwłok m.in. rany wlotowe i wylotowe pocisków oraz wycinki skóry z tatuażami. Wykonali je przed i po wojnie pensjonariusze zakładów karnych, którzy zmarli w celi.
- To przeszłość, bo dziś pobieranie jakichkolwiek wycinków i narządów ze zwłok jest zabronione – dodaje dr Trynka.
W słojach zabezpieczono tzw. rękawiczki śmierci – skórę z dłoni topielców przebywających kilka miesięcy w wodzie. W muzeum znajdują się zmumifikowane zwłoki ludzkie, które bardzo długo leżały w rzecznym mule.
Narzędzia zbrodni z pasem cnoty
Ciekawostką jest współczesny pas cnoty. Druciany pas przypominający majtki z linek zakładał żonie zazdrosny mąż, który często wyjeżdżał z domu. Kobieta nie wytrzymała udręki i zgłosiła sprawę na milicję. Prokurator zabezpieczył pas jako dowód rzeczowy w sprawie.
W muzeum znajdują się siekiery, młotki, łomy i różne narzędzia zbrodni. Wśród nich dziwne urządzenie przypominające uchwyt wiertarki.
- To przyrząd do uboju bydła. Do komory wkładało się ślepy nabój, który podczas wystrzału wypychał długi bolec. Przyłożony do głowy zwierzęcia powodował jego natychmiastową śmierć. Za pomocą aparatu pewien mężczyzna popełnił samobójstwo – tłumaczy Jakub Trynka.
Przeróbka korkowca „Szarik”
W sejfie znajdują się egzemplarze broni palnej m.in. samopałów i obrzynów. Jest blaszany korkowiec „Szarik” przerobiony na sześciostrzałowy rewolwer bębenkowy, z którego strzelano nabojami od karabinka KBKS oraz pistolet startowy na kombinowaną amunicję śrutową. Ciekawostką był karabin mauser z odciętą kolbą (aby łatwiej schować go pod kurtkę) i jednostrzałowy karabinek z celownikiem optycznym. Broń jest sprawna, przy jej pomocy dokonywano przestępstw. „Oryginalnych” rozwiązań rusznikarskich uczą się z niej przyszli medycy sądowi.
Niedawno w workach przywieziono kilkanaście ludzkich czaszek i kości wykopanych podczas prac ziemnych na Niskich Łąkach.
- Musimy ustalić ewentualne przyczyny śmierci i wiek ofiar. Z resztek odzieży i przedmiotów znalezionych przy zwłokach można jeszcze wiele ustalić – kończy dr Trynka.
Niedawno podczas porządkowania archiwum zakładu medycyny sądowej jeden z pracowników znalazł niemieckie przeźrocza szklane z wizerunkami przedwojennych przestępców i prawdopodobnie kanibala z Breslau. Znalezionymi fotogramami zajmują się obecnie wrocławscy medycy sądowi i naukowcy.