Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Człowiek, który przeżył piekło

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Stanisława Derdę zesłano w czasie wojny do obozu pracy w Ratowicach. Życie zawdzięcza m.in. esesmanowi, który go dokarmiał.

Obóz Arbeitserziehungslager Rattwitz znajdował się przy ulicy Wrocławskiej 9. Obecnie w tym miejscu znajduje się pole, a jedyną pamiątką po nim jest betonowa strażnica. Podczas wojny w obozie przybywało ok. 2 tys. Polaków, Ukraińców, Francuzów i innych narodowości.

Były więzień Stanisław Derda sporządził szkic terenu, na którym zaznaczył bramę główną, budynek esesmanów, magazyn depozytów oraz karcer i prosektorium.

- W karcerze po ścianach ciurkiem lała się zimna woda. Ten, kto tam trafiał automatycznie skazany był na śmierć. Z tego, co pamiętam przeżyła tam tylko jedna osoba – opowiada były więzień.

Fusy, czyli rarytas

Jak wyglądało obozowe życie? Gdy było ciemno ludzie pod eskortą esesmanów wychodzili do pracy – fabryki zbrojeniowej Kruppa w Jelczu. Nie dostawali śniadania, a racje żywnościowe były znikome (10 dkg chleba na dzień). Fusy od kawy były rarytasem i ludzie bili się o nie.

- Niemiecki sąd skazał mnie na dwa miesiące pobytu w obozie i nie przeżyłbym, ani jednego dnia dłużej. Pamiętam jak mój kolega z pryczy niżej, cieszył się, że wychodzi na wolność, ale w nocy zmarł prawdopodobnie z wycieńczenia – mówi Stanisław Derda.

Śledziłem szefa esesmanów

W Ratowicach codziennie umierało kilka osób, dlatego obóz miał nawet swoje prosektorium. Pan Stanisław przeżył tylko dzięki pomocy kolegów i esesmanowi.

- Obozowa straż składała się z esesmanów. Dla nich zabicie więźnia było czymś normalnym, powszednim. Dzięki temu, że znałem język niemiecki poznałem starszego esesmana, który nie był taki zły i dzielił się ze mną kanapkami – tłumaczy.

W 1943 roku filię obozu w Ratowicach przeniesiono do Gross Rosen.

Po obozie byłego więźnia odesłano do pracy we Wrocławiu. Pewnego dnia całkiem przypadkowo wypatrzył w tramwaju szefa esesmanów.

- Był w cywilu. Wysiadł na przystanku w Rynku. Przez pewien czas szedłem za nim, aby zobaczyć, gdzie mieszka, ale później zgubiłem go – mówi pan Stanisław.

Zemsta za volks-listę

Jak kilkunastoletni wówczas Polak trafił do obozu?

- Pracowałem u bałera w Jarosławicach niedaleko Wrocławia. Tam wezwano mnie do urzędu, abym podpisał volks-listę. Kategorycznie odmówiłem i przypadkowo wylałem na biurko atrament, który zalał inne dokumenty. Za karę skatował mnie policjant.

Po tym incydencie Derda wyrobił sobie lewy ausweis i pojechał do Chorzowa, gdzie pracował w fabryce nawozów sztucznych. Jednak w zakładzie wykryli, że papiery są lewe i musiał uciekać. Później przez jakiś czas pracował w dzisiejszej kopalni Wujek i tam dopadła go policja. Odwieziono go do Wrocławia, gdzie w celi przy ulicy Łąkowej siedział z niemieckim komunistą. Za ucieczki i lewe dokumenty skazano go do obozu pracy w Ratowicach.


Jacek Bomersbach



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 27 kwietnia 2024
Imieniny
Sergiusza, Teofila, Zyty

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl