W czasie II Wojny Światowej, a dokładnie podczas oblężenia Wrocławia, w podziemiach dworca urządzono szpital. Takie są fakty. Jednak nie wiadomo do końca ile jest podziemnych poziomów pod obiektem i... czy w ogóle są.
Sex tunel
Kilkanaście lat temu otworzono część dworcowych podziemi. Wchodzi się do nich od strony ulicy Piłsudskiego, a wychodzi już na dworcu. Tunel został nawet zagospodarowany. Znajdują się w nim przeróżnej maści sklepiki, a chyba najbardziej znanym jest sex shop, jeden z pierwszych we Wrocławiu.
Tymczasem badacze wrocławskich tajemnic nie mają wątpliwości. Według nich również pod znanym podziemiem są kolejne poziomy. To właśnie w nich miał być główny szpital. Tam miały być tajne perony, których pewna grupa osób istnienia jest pewna. Niektórzy badacze-amatorzy uparcie bowiem twierdzą, że pod dworcem znajduje się kompletny "podziemny dworzec". Pociągi miały stamtąd tunelami kursować do zamku Książ, a nawet do Berlina. To oczywiście absurd.
Nurkowie badali poziomy
Po wojnie tajnymi podziemiami miało interesować się wojsko. W internecie można natrafić na relacje jednego z nurków, który badał - jak się okazuje - zatopione dworcowe kazamaty. Ponoć przebadano jeden poziom pod tym, który jest obecnie zalany. Mówi się, że pływa w nim pełno szpitalnych śmieci, natrafiano też na łóżka i inne wyposażenie szpitala. Głębsze poziomy - jeśli są - nie zostały należycie spenterowane lub w ogóle nikt ich po wojnie nie odwiedził. A wiążą się z nimi ciekawe historie, które również można znaleźć w sieci. Pewna kobieta twierdzi, że jej ojciec, zaraz po wojnie, wspólnie z kolegami dostał się do dworcowych podziemi. Wtedy nie były jeszcze zalane. Ponoć szli tunelami, które doprowadziły śmiałków do...bunkra na placu Strzegomskim! Ile w tym prawdy? Nie wiadomo. Być może w końcu odpowiednie władze ponownie zdecydują się na wysłanie oddziału nurków, którzy odkryją na dobre tajemnice wrocławskiego dworca.