Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Świąteczne lanie na Oporowskiej

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Prezentujemy relację, zdjęcia i opinie po sobotnim, przegranym meczu Śląska ze Zniczem Pruszków 0:3.

Niestety piłkarze Śląska nie sprawili świątecznego prezentu swoim kibicom i zasłużenie przegrali z drużyną Znicza Pruszków 0:3 (0:2). Jest to trzecia porażka wrocławian w tej rundzie i druga na własnym stadionie.

Śląsk zaczął dobrze to spotkanie, starał się cały czas zagrażać bramce rywali. Wrocławianie prowadzili grę, konstruowali składne akcje i byli drużyną przeważającą. Już w 2 minucie prowadzenie swojej drużynie mógł dać Przemysław Łudziński, jednak piłka po jego uderzeniu minimalnie minęła lewy słupek bramki Adriana Bieńka. W środku pola dobrze kierował grą Sebastian Dudek, którego podania sprawiały wiele kłopotów obrońcom Znicza. Niestety brakowało skutecznego wykończenia akcji. Goście oddali kilka strzałów z dystansu, jednak w większości były to strzały niecelne. Wszystko wyglądało dobrze do 24 minuty, wtedy to Znicz wykonywał rzut rożny i zrobił to doskonale. Piłka po dośrodkowaniu Mikołaja Rybaczuka spadła prosto na głowę Igora Lewczuka, który idealnie dograł do Roberta Lewandowskiego, a ten z najbliższej odległości posłał futbolówkę do bramki. Niestety był to dopiero początek koszmaru na Oporowskiej. Już dwie minuty później świetnym uderzeniem z 35 metrów popisał się Łukasz Grzeszczyk, który zaskoczył bramkarza gospodarzy.

Kibicom Śląska od razu przypomniał się pierwszy mecz ligowy tej wiosny, gdzie w podobny sposób bramkę zdobyła Kmita Zabierzów. Były to dwa kluczowe momenty tego meczu, gdyż od tej pory Wrocławianie stracili inicjatywę. Piłkarze Znicza konsekwentnie realizowali swoją taktykę, skutecznie przeszkadzając w grze przeciwnikom.

Andrzej Olszewski, bramkarz Śląska Wrocław: Nie wiem co mam powiedzieć. Wszystko jest w porządku, zaczęliśmy dobrze, gra nam się układała. Czułem się dobrze. No i dostałem jeden dzwon, zaraz poprawka - drugi. Na treningach pracuje nad wszystkimi elementami gry, nie tylko nad bronieniem strzałów z dystansu. Ostatnio wpuściłem dwa takie gole. Kibic ma swoje zdanie, to jest jego prawo. Nikt nikomu nie zabrania wyrażania opinii. Niestety nie jest łatwo grać przy takiej publiczności. Ciężko mi się grało. Jak wychodzę na mecz staram się nie myśleć o czymś takim, ale wiadomo, nie raz się nie da.

Po stracie dwóch bramek w tak krótkim czasie, gospodarzom gra przestała się układać. Nie było już tej walecznej drużyny konstruującej ciekawe akcje i nieustannie zagrażającej rywalom. Była za to drużyna rozbita, bez pomysłu na grę, podłamana. Piłkarze Śląska wyglądali tak, jak by chcieli już zejść na przerwę, a do końca pierwszej połowy zostawało jeszcze 15 minut.

Co prawda to Wrocławianie częściej byli przy piłce i próbowali atakować, ale wynikało to bardziej z taktyki gości, a nie wyższości piłkarzy Śląska. W 39 minucie piłka po strzale Benjamina Imeha przeleciała wzdłuż bramki, dobiegł do niej nie pilnowany Klofik i niestety...zdecydował się na strzał, który wybronił bramkarz. Był to prawie zerowy kąt i pewnie lepszy efekt osiągnąłby, gdyby dograł do wbiegającego Łudzińskiego i Dudka. Sędzia Robert Kubas do I-połowy doliczył 2 minuty, jednak wynik nie uległ zmianie.

Po przerwie piłkarze Śląska chcieli zdobyć jak najszybciej kontaktowego gola. W 47 minucie z 17 metrów mocno uderzył Dudek, bramkarz z trudem odbił piłkę, która poszybowała w stronę Klofika, a ten trafił w poprzeczkę. Lewy pomocnik WKSu może mówić o dużym pechu, gdyż znajdował się cztery metry od bramki, a jednak główkując nie zdołał posłać piłki do siatki. Śląsk atakował, na prawej stronie szarpał Marek Gancarczyk, który w 46 minucie zmienił Szewczuka. Dobre piłki dogrywał Dudek, Łudzińskiemu brakowało skuteczności, aby te podania wykończyć. Piłkarze Śląska starali się uderzać z dystansu, jednak większość strzałów była niecelna, bądź blokowali je zawodnicy z Pruszkowa. Goście bronili się umiejętnie, przy czym mieli trochę szczęścia. W 57 minucie odparli napór Śląska i wyprowadzili podręcznikowy kontratak. Z prawej strony Feliksiak zagrał na lewą stronę do Kaczmarka, który będąc przy narożniku boiska dośrodkował do wbiegającego Lewandowskiego, a ten uderzył głową obok interweniującego Olszewskiego. 3:0 dla beniaminka z Pruszkowa i koniec marzeń wrocławskich fanów o choćby punkcie wywalczonym w tym spotkaniu. W 59 minucie Imeha zmienił Krzysztof Ulatowski, jednak nie zdołał on odmienić losów spotkania. Najlepszą sytuację miał w 83 minucie, ale jego uderzenie z 9 metrów instynktownie obronił Bieniek. Honorowego gola mógł zdobyć również Dudek, jednak przewrócił się będąc 5 metrów od bramki rywala. Sędzia główny nie podyktował rzutu karnego, gdyż uznał że obrońca Znicza postępował zgodnie z przepisami gry. Do końca meczu piłkarze WKSu nie mogli przedrzeć się przez szczelną obronę Znicza. Po trzech minutach, doliczonych do regulaminowego czasu, pan Kubas zakończył spotkanie.

Łukasz Grzeszczyk, Znicz Pruszków:

  • Trener nam nic nie mówił, że bramkarz Śląska przepuścił podobnego gola. Jeżeli jest się dobrym rozgrywającym i widzi się dalekie wyjście bramkarza to czasami się uderza z 30 metrów. Kiedyś strzeliłem podobnego gola w 4 lidze. To jest moja pierwsza bramka w Zniczu i jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Na tego gola czekałem półtorej roku i dlatego chyba trochę mnie poniosło z koszulką. Mogłem osłabić zespół gdybym dostał drugą żółtą kartkę. Mecz był naprawdę ciężki. Niestety nie oglądaliśmy spotkania Śląska z Kmitą. Ja jestem szczęśliwy, że strzeliłem gola i wygraliśmy mecz.

Drużyna gości wygrała zasłużenie, ich grę cechowała duża dyscyplina taktyczna, wola walki i wiara w zwycięstwo. Piłkarze Śląska momentami grali dobrze i pewnie gdyby wykorzystali dogodne sytuacje z początku pierwszej połowy wynik był by sprawą otwartą. W drużynie beniaminka z Pruszkowa wyróżniali się Igor Lewczuk, Paweł Kaczmarek i oczywiście zdobywca dwóch bramek Robert Lewandowski. Z drużyny gospodarzy wyróżnić można Sebastiana Dudka, Przemysława Łudzińskiego i grającego całą drugą połowę Marka Gancarczyka. Przed piłkarzami i trenerami Śląska ciężkie chwile, gdyż presja na wynik w najbliższym czasie będzie jeszcze większa niż przed tym meczem. Niestety widać, że nie wszyscy zawodnicy sobie z nią radzą.

Śląsk Wrocław - Znicz Pruszków 0:3 (0:2)

  • Bramki: Lewandowski (24, 57), Grzeszczyk (26).
  • Śląsk: Olszewski - Wołczek(k), Pokorny, Wójcik, Cap, Szewczuk (46. M. Gancarczyk), Dudek, Górski, Klofik, Łudziński, Imeh (57. Ulatowski)
  • Znicz: Bieniek - Januszewski, Kowalski, Piotrowski, Lewczuk, Zawistowski, Rybaczuk, Grzeszczyk (51. Osoliński), Kaczmarek (70. Rybaczuk), Lewandowski, Feliksiak (84. Paluchowski)
  • Żółte kartki: Cap, Łudziński - Grzeszczyk, Rybaczuk, Osoliński, Januszewski
  • Sędziował: Robert Kubas
  • Widzów: 4500

Trener Znicza, Jacek Grembocki: -

  • Jestem bardzo szczęśliwy, że wygraliśmy tutaj 3:0. Nie ukrywam, że przyjechaliśmy po 3 punkty, bo mamy jeszcze 2 ciężkie mecze na wyjazdach z Piastem i Arką. Nie oglądaliśmy żadnego meczu Śląska, nie mieliśmy dostępu do materiałów. Byłem na jesieni trenerem Polonii, wtedy oglądałem Śląsk 4 razy i przegraliśmy 2:0. Także nie mieliśmy możliwości ich podglądnięcia, jest to bardzo dobry zespół, ale ambicją i umiejętnościami kilku piłkarzy wywieźliśmy 3 punkty z Wrocławia.

Trener Śląska, Ryszard Tarasiewicz:

  • Gratuluję zwycięstwa. Gdybym ja wygrał 3:0 może też byłbym taki agresywny w wypowiedzi. Oczywiście nie wypowiem się na temat zawodników, bo nie jest to w moim stylu. My akurat mieliśmy możliwość oglądania Pruszkowa i uczulaliśmy zespół na momenty w których może nam grozić niebezpieczeństwo. Pierwsze 15-20 minut było w dobrym stylu, mieliśmy kilka sytuacji. Ja nie chcę bronić zespołu, mówiłem że potrzebuję spokoju, ale dziwne jest, że przy takiej presji jest kliku zawodników, którzy mają doświadczenie i sobie nie radzą. Mecz nam się wybitnie nie ułożył. Brakuje nam jednej rzeczy - strzelenia pierwszej bramki, żeby mieć psychiczny komfort. Na pewno to boli, zobaczymy jak będzie dalej.


Aleksander Marszałek, Paweł Mazurek, Krzysztof Wyg



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Środa 24 kwietnia 2024
Imieniny
Bony, Horacji, Jerzego

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl